Chrystus dzisiaj jawi się przed nami w opowieści, która ukazuje Go jako pasterza i symboliczną bramę. Bycie pasterzem w starożytności oznaczało przywództwo, przewodniczenie grupie, posiadanie autorytetu, a więc wszystko to co wiązało się także z nauczaniem, przekazywaniem słowa.
I oto Chrystus nazywa siebie pasterzem owiec, ale owce występują tutaj jako podmiot czyli ludzie, słuchacze a potem już i jego uczniowie. Nie było to proste, bowiem ten fragment ewangelii, jest zaczerpnięty jeszcze z czasów publicznej działalności Chrystusa, kiedy był wespół ze swymi najbliższymi. Grono dwunastu potem siedemdziesięciu dwóch apostołów, ciągle towarzyszyło Mistrzowi z Nazaretu. Wydawało się, kiedy obserwowali jego znaki, cuda, wskrzeszenia, rozmnożenie chleba, przywrócenie wzroku, uzdrowienie z trądu, takim oczywistym, że nie może być innego przywódcy, pasterza, że nikt nie może posiadać słowa, które ma taką moc a pochodzi i jest Jego własnością.
Ale sytuacja radykalnie zmieniła się po Jego śmierci.
ks. Jacek Stasiak