Toć widzisz: jestem słaby, chory,
jeden z Sodomy i Gomory;
toć widzisz: trędowaty, chromy,
jeden z Gomory i Sodomy, pełna „problemów”, niepokoju,
z zegarkiem wielka kupa gnoju.
Nie mogę. Zrozum. Jestem mały
urzędnik w wielkim biurze świata,
a Ty byś chciał, żebym ja latał
i wiarą mą przenosił skały.
Nie mogę. Popatrz: to me dzieci, śliczna kanapa i dywanik,
i lampa z abażurem świeci,
i gwiazdka malowana na nim,
gwiazdka normalna, świeci ziemsko —
a Ty byś zaraz — betlejemską!
Posadę przecież mam w tej firmie
kłamstwa, żelaza i papieru.
Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?
Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?
A tu do wyższych pnę się grządek
w mej firmie „Trwoga & Żołądek”.
Lecz wiem, że jednak on się stanie,
ten wielki wichr: na noc szatańską
odpowie nocą mediolańską
święty Augustyn w Mediolanie!
A kiedy minie Twoja burza,
czy przyjmiesz do Twych rajów tchórza?
Konstanty Ildefons Gałczyński, jeden z nas, wielki polski poeta, a jednocześnie ów biblijny i ewangeliczny Tomasz. „Zwykłym człowiekiem w mej firmie »Trwoga & Żołądek«, a ty byś chciał, żebym ja latał i wiarą mą przenosił skały”. Tomasz, człowiek, który dzisiaj pojawił się w ewangelicznym opisie i przez kolejne wieki tym którzy uwierzyli w Chrystusa, jawi się jako symbol szczególny. Nie niedowiarka, nie symbol zwątpienia, ale symbol wiary poszukującej zrozumienia.