Chciwość to nie tylko żądza posiadania pieniądza. Chrystus ukazuje nam chciwość, jako wewnętrzny problem człowieka.
Oto przychodzi do Niego jeden z braci i prosi aby Mistrz z Nazaretu wpłynął na to, by jego brat podzielił się spadkiem. Wydawałoby się, że Jezus, który wysłuchuje próśb, który jest człowiekiem pojednania, powinien zareagować, zaoferować swoją pomoc. A tu, słyszymy zupełne odcięcie się od tej sprawy.
Ktoś powie: Dlaczego? Skoro był spadek, należał się podział dla jednego i drugiego. Ale choć tamten być może był przebieglejszy, być może potrafił zgromadzić więcej i nie chcieć się tym podzielić, to ten, który przyszedł do Pana, niczego się nie nauczył. Bo tak samo chciał pożądać tego, co stanowiło dla niego materialny konkret i rzecz najważniejszą w życiu. A Bóg mówi: Nie to świadczy o wartości człowieka. Nie jestem tyle wart ile posiadam, wręcz przeciwnie, moje bogactwo musi być bogactwem przed Bogiem.
Nie oznacza to, że mamy wyzbyć się troski o dobra materialne, że mamy nie krzątać się by żyć godnie, zarabiać, pracować, rozwijać. Ale jednocześnie zatracić w sobie ową hierarchię wartości, która nie pozwala poprzez ten przedmiot pożądania, czyli zwykłą ludzką chciwość, dostrzec, że jest to tylko środek do tego, by innym i sobie pomagać. Wtedy ten materialny konkret, staje się zwykłym Bogiem.
„W domu mądrego bogactwa pozostają na służbie, u głupca zaś zajmują miejsce na tronie”. Obyśmy tę maksymę Seneki, w naszym religijnym i ludzkim życiu przyjęli jako swoją, a wtedy nie będziemy tym głupcem, od którego jeszcze dzisiaj zażądają duszy. I komu pozostawimy swoje bogactwa?
ks. Jacek Stasiak