XXIV niedziela zwykła: Powszechna neuroza naszych czasów

Kościół

Być człowiekiem tutaj na ziemi i żyć tak aby spełniać się i mieć przed sobą wytyczony cel.

Świadomość celu dla każdego z nas jest wewnętrznym motorem siłą napędową tego, że z dnia na dzień podnosimy swój krzyż, że z dnia na dzień pomimo przeciwności chcemy realizować swoje marzenia.

I oto staje przed nami człowiek z Nazaretu, człowiek, który był nie tylko znakiem sprzeciwu ale również i wielkim paradoksem by nie powiedzieć nieporozumieniem, w kategoriach współczesnego sukcesu społecznego
i medialnego.

Człowiek, który z garstką uczniów przemierza bezdroża Galilei i zadaje to jedno pytanie: „Za kogo Mnie uważają ludzie?”. I słysząc różne odpowiedzi pyta wprost swoich najbliższych: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Bo to,
że szli z nim, to że słuchali jego nauk, nadawało ich życiu sensu, kolorytu. Wiedzieli dlaczego idą za Mistrzem z Nazaretu. Wiedzieli, że jego nauka
i przesłanie ma służyć i pomagać ludziom. Być może nie zdawali sobie jeszcze na początku sprawy z tego jakimi pionierami wielkiego dzieła stają się w momencie przyłączenia do grupy uczniów Chrystusa.

Jezus Chrystus. Choć nigdy nie chodził do szkoły, pozostanie największym nauczycielem. Choć nigdy nie napisał żadnej książki, będzie miał najwięcej czytelników. Choć nie założył własnej rodziny, pozostanie ojcem i bratem ludzkiej rodziny. Choć nie oddalał się nigdy poza granice własnego kraju, będzie znany na całym świecie. Choć przybity został do krzyża i zawisł między łotrami, będzie zbawcą świętych i grzeszników. Choć zostawił swój pusty grób i zmartwychwstał i wstąpił do nieba, pozostanie z nami na zawsze.